Karkonoska zamieć

March 23, 2019

Tym razem wpis będzie po polsku. Dlaczego? Ponieważ zdecydowana większość osób odwiedzających mojego bloga jest z Polski.
Trochę się to zmieniło od czasu kiedy nie mieszkam za granicą. Mimo tego, że na blogu tekstu jest bardzo mało to czasami dostaję zapytania dlaczego nie piszę po polsku. Także nastał ten moment, choć część wpisów nadal może pojawiać się w języku angielskim 🙂

Wróćmy do zdjęć.

Ten dzień wg wszelkich prognoz miał być idealny – zachmurzenie tylko w dolinach, słońce na szczytach, lekki wiatr, jednym słowem – sielanka.
Rzeczywistość okazała się inna. Był to okres największych opadów śniegu w tym sezonie, w połączeniu z niesamowicie silnym wiatrem już droga schroniska na Szrenicy dała mi nieźle w kość. Śniegu po kolana, miejscami po pas, każdy krok to wygrzebywanie się puchu. A to był dopiero początek.

Po śniadaniu na Szrenicy i sprawdzeniu zaaktualizowanej prognozy pogody, przeczytaniu ostrzeżeń, usłyszeniu od kilku osób, że odradzają dzisiaj dalszą trasę na Śnieżne Kotły postanowiłem… ruszyć 😉

Oh, ale dostałem wycisk! Prawie 20 km po nieprzetartym szlaku, pełnym świeżego (i wciąż padającego) śniegu po kolana, z wiatrem tak silnym, że czasami musiałem się prawie kłaść aby odpocząć. To było najbardziej wyczerpujące wyjście w Karkonosze jakie kiedykolwiek doświadczyłem. O ile jeszcze dojście do Śnieżnych Kotłów nie było aż tak strasznie ciężkie, to powrót już był.
Pogoda znacząco się pogorszyła, wiatr jeszcze bardziej przybrał na sile, a śnieg padał niemalże nieustająco, przez co całą twarz miałem dosłownie pokrytą lodem.

Poniższe zdjęcia były zrobione w momentach kiedy było coś widać, a tych nie było za wiele.
Całe szczęscie (dla zdjęć) non-stop wiało, więc sytuacja z widocznością była bardzo dynamiczna. Dosłownie w ciągu kilku sekund widoczność zmieniała się z 1-2 metrów na kilkaset, żeby za kilka sekund znowu wszystko zlało się w wszechobecną biel.

Czy było warto? No jasne, wystarczy zobaczyć zdjęcia. Mimo trudów, ani razu nie pomyślałem sobie “eh, mogłem zostać w domu”, bardzo lubię dostać taki wycisk od natury 🙂

Jednakże w takich warunkach trzeba mieć na uwadze swoją kondycję, wyposażenie i dobrze znać teren, w którym się poruszamy!


Bez śniegu ten drogowskaz wznosi się około 1.5 metra ponad głowę. Na zdjęciu sięgał do piersi 😉


Taki widok jak poniżej był może przez 2 minuty, aby wrócić do tego jak powyżej.

You Might Also Like